Zadzwoń do nas

Dziś jest czwartek 19 września 2024 imieniny: Konstancja, January

Poniżej zamieszczamy skrócony wywiad z bohaterem reportażu Tadeuszem Gołuchem.

R. - Kiedy Jan Paweł II po raz pierwszy przybył do Polski jako następca Św. Piotra, był pan młodym człowiekiem, który rozpoczynał wraz z żoną wspólne życie. Ojciec Św. odwiedził wówczas m.in. Wadowice, Kraków i Oświęcim. Czy brał pan udział w którymś ze spotkań i co pana skłoniło do uczestnictwa w pielgrzymce?

T.G. - Co mnie skłoniło ? Oczywiście osoba Ojca Św. Już wtedy był wielkim autorytetem moralnym, który nadawał sens nie tylko mojemu życiu, życiu mojej rodziny, ale nadał sens przede wszystkim naszej Ojczyźnie - ukochanej Polsce. Przecież to on powiedział te piękne słowa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi" i wtedy zaczęła się Solidarność. Dlatego podążałem za tym człowiekiem i podążam dalej, chociaż jest w Domu Ojca. Jest dla mnie największym autorytetem, a za autorytetami warto kroczyć. Autorytety wnoszą w życie człowieka coś, co jest niepowtarzalne. A nauka Jana Pawła II była niepowtarzalna. Nie ma, nie będzie już takiego człowieka na pewno w Polsce, a na świecie - wątpię.

R. - Pielgrzymką, która pozostawiła czytelny ślad w pańskim życiu była wizyta duszpasterska Jana Pawła II w Skoczowie. Papież kanonizował wcześniej w Ołomuńcu Jana Sarkandra, a potem przybył do rodaków na południu Polski. Jak pan wspomina spotkanie z Janem Pawłem II w Skoczowie? Dlaczego to spotkanie było takie ważne?

T.G.- Spotkanie w Skoczowie wspominam przede wszystkim przez wielkie błoto, bośmy po kolana w nim grzęźli ,oczekując na przybycie papieża. Pamiętam też swoje podekscytowanie, bo ze Skoczowa musiałem wracać do Żywca, wiedziałem bowiem, że w Żywcu będzie jeszcze lądował. Trzeba było się spieszyć, by z bliska go zobaczyć i tak się zdarzyło. Do Żywca dotarłem bardzo późno, w okolice boiska w Koszarawie, gdzie stał już helikopter, który miał Jana Pawła II odwozić do Ołomuńca. Miałem wielkie szczęście, bowiem ten wielki Polak przejeżdżał bardzo blisko nas, tak ,że prawie żeśmy dotknęli się dłońmi. To spotkanie wycisnęło piętno na moim życiu i stało się kanwą tego, co dokonało się rok później, kiedy już jako pielgrzym podążałem do Watykanu, aby spotkać się z Ojcem Świętym - 22 maja 1996r. w Auli Pawła VI. W tym miejscu dokonała się moja przemiana ,nie tylko z resztą moja.

R.- Z rozrzewnieniem mówi pan też o sentymentalnej wizycie Ojca Św. w Wadowicach.

T.G. - No bo to była, rzeczywiście, bardzo sentymentalna podróż do miasta urodzenia. Wszyscy wiemy , że się urodził 18maja 1920r. właśnie w Wadowicach. Każdy jego powrót do Wadowic niósł za sobą elementy sentymentalne, bo zawsze to był powrót do ludzi, z którymi w dzieciństwie się spotykał, z którymi spędzał młodość i to jest rozrzewniające, że chciał się z nimi spotykać i w pierwszej kolejności z nimi się spotykał. Ojciec Św. mówił wtedy z ujmującym uśmiechem o kremówkach, o teatrze, wspominał ludzi z tego teatru, wspominał ulice. Co więcej, wymieniał te ulice, wymieniał ,gdzie co było. Wspominał góry, wspominał Wielką Raczę i wszystko, co było związane z Wadowicami. To było miejsce, gdzie chciał wracać.

R. - Wspominał pan również, że wielkim przeżyciem było spotkanie z Ojcem Św. w Zakopanem. Co sprawiło, że mówi pan o tej pielgrzymce z czerwca 1997r.- wyjątkowa?

T.G. – Sprawiła to wyjątkowość atmosfery, bo przecież była to wyprawa właściwie Ojca Św. w góry, w Tatry, więc były pewne reminiscencje, wspomnienia z młodości. Piękne było to, że byliśmy ubrani po góralsku, śpiewaliśmy po góralsku, mówiliśmy po góralsku, przysięgaliśmy po góralsku a także śpiewaliśmy najpiękniejszą pieśń jakąkolwiek chyba wymyślili górale: ,,A my wom zycymy scynścio, zdrowio..." To jest jedna z najpiękniejszych melodii, która oddaje atmosferę tamtego spotkania. Spotkanie niezwykłe, a dla mnie zaczęło się już o drugiej, drugiej w nocy, bo wtedy wyjechaliśmy z Węgierskiej – Górki. Pod skocznię dotarliśmy chyba na wpół do piątą rano. Msza zaczynała się o godzinie dziesiątej. Proszę sobie wyobrazić wiele rzeczy, które trzeba było przecierpieć. Przestawało to mieć znaczenie, kiedy Ojciec Św. - nasz, ukochany Ojciec Św. ,wszedł w szpaler górali. To spotkanie na pewno mnie, góralowi, temu góralowi z Ciśca rodem, wyryło się naprawdę głęboko w sercu.

R. - A wspominał też pan o przysiędze górali, że kiedy zabrzmiały głosy wielu mężczyzn, kobiet, dzieci, to aż serce stawało się takie rozrzewnione.

T.G. - No tak, bo takiej przysięgi to górale nie składali tak licznie chyba nigdy nikomu.

R. - Nigdy nikomu innemu.

T.G. - Nikomu innemu, ale słowa, które później powiedział Ojciec Św. ,,Na góralach to się jeszcze nigdy nie zawiodłem", to są słowa testamentalne. Do tych słów trzeba się odnosić. Zawsze z pokorą trzeba się schylić nad tymi słowami. Nie można zawodzić Ojca Św., pomimo tego, że jest tam ,w Niebiosach.

R. - Wspomniał pan o pewnych trudach pielgrzymowania w miejsca spotkań z Ojcem Św. Proszę powiedzieć, skąd pan miał bilety? Jak pan docierał na miejsce spotkań, jak długo takie oczekiwania na Ojca Św. trwały?

T.G. - Tak. Bilety do Zakopanego dostałem ze Związku Podhalan. W związku z tym , że byłem człowiekiem zaangażowanym w działalność oddziału żywieckiego Związku, miałem miejsce vipowskie. Warunkiem był ubiór góralski. Pełen ubiór ludowy z kierpcami, kapeluszem, gunią, syrdokiem i portkami. Bez ciupagi.

R. - Jak mijały pielgrzymom i panu chwile oczekiwania na Ojca Świętego, bo wiadomo, że na miejsce spotkania przybywało się kilka godzin przed przybyciem Ojca Świętego?

T.G. -Obsługa po prostu dbała o to, żebyśmy się nie nudzili. Nie było czasu na nudzenie, były albo modlitwa, albo śpiewy. Potem jakieś krótkie odpoczynki i znów modlitwa, śpiewy i tak ten czas leciał, leciał, leciał.

R. - Co skłoniło pana do podjęcia trudu utrwalenia śladów Ojca Świętego Jana Pawła II na Żywiecczyźnie? Czy były to słowa skierowane do córki sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego pani Marii: „Dobrze by było, żeby Boniecki umieścił w biografii, którą pisze, trasy, na których byłem… Żebym tak był wrośnięty w polską ziemię”.

T.G. - W pewnym sensie tak. Najpierw zrodził się w mojej głowie pomysł, żeby utrwalić ślady tu,

w górach, wyznaczyć drogę krzyżową. Potem ten pomysł upadł, zrodziły się szlaki papieskie i rzeczywiście słowa, które wypowiedział Ojciec Święty do Marii Ciesielskiej – Pikul zainspirowały mnie. To słowa testamentalne. Ojciec Święty poprosił nas o coś, co jest mało kosztowne, ale może bardzo dużo dać ludziom, którzy wędrują po szlakach papieskich. Przede wszystkim daje człowiekowi możliwość rozważań, kiedy idzie wpatrzony w pył ziemi, albo patrzy wysoko w górę. Na takim szlaku może sobie usiąść, może poczytać piękną poezję czy może sam coś pisać. Mnie się tak zdarzyło wiele razy. Idąc drogą, napisałem wiele wierszy. Tak, wiele wierszy powstało właśnie w drodze. Kiedy prowadzę szlakami papieskimi grupy młodzieży, to jest to zawsze wycieczka refleksyjna. To nie jest tylko zadeptywanie szlaków, raczej wędrówka po śladach, po znakach, które zostawił Pan Bóg. Zostawił nam przecież przepiękne jodły tutaj, pod Lipowską rosną, możemy je podziwiać. Zostawił przecudne hale, na których pachną zioła. Zostawił myszołowa, który tam na szczycie Lipowskiej czy Rysianki poluje. We wszystkim trzeba dopatrywać się jakiś znaków, a chodzenie po prostu po to, żeby tylko zdobyć szczyt czy wspiąć się na szczyt jest takim tylko wrażeniem, powiedziałbym fizycznym. Trochę kropel potu i nic więcej. Krople wytrze się chusteczką, a trud na takiej wyprawie refleksyjnej zostaje jeszcze w myśli. Zostają myśli, które będą zapisane choćby w duszy.

R. - Z Węgierskiej Górki wiedzie szlak papieski, którego pan był inicjatorem?

T.G. - Tak. Jest to pierwszy szlak papieski w Beskidach, który powstał w gminie Węgierska Górka i celem tego szlaku było prowadzenie ludzi w miejsca, gdzie na pewno przebywał Ojciec Święty Jan Paweł II.

R. - Proszę nam na koniec powiedzieć czy spotkania z Ojcem Świętym w czasie jego pielgrzymek do Polski wywarły w jakiś istotny sposób wpływ na pańskie życie prywatne? To znaczy, że wpłynęły, to już wiemy. Poświęca pan swój czas na wędrówki śladami Ojca Świętego, studiowanie homilii, wyznakował pan trasę szlaku papieskiego. To w oczywisty sposób pokazuje, że spotkania z Ojcem Świętym wpłynęły na pańskie życie. Czy jeszcze w jakiś inny sposób kształtowały pana?

T.G. - Z pewnością tak, bo to są dwie rzeczy nierozłączne, wszystko co człowiek robi, robi za swojego życia, więc jeżeli tworzę ten szlak papieski, to myślami jestem oczywiście przy Ojcu Świętym, jemu jest ten szlak poświęcony. Kiedy idę szlakiem papieskim, który wyznakowałem, to rozmyślam: szedł tędy ksiądz Karol Wojtyła, ten, który już jest tam w niebie. Jakie to szczęściem że ja też mogę tędy kroczyć. To jest chyba najważniejsze, to pozostało i to według mnie będę kontynuował, dopóki będę miał ostatni dech w piersiach.

R. Podziękowaniem naszym za rozmowę niech będzie myśl Jana Pawła II: ,, Człowiek jest wielki nie przez to co posiada, lecz przez to kim jest, nie przez to co ma ,lecz przez to czym dzieli się z innymi.” Dziękujemy.


Facebook