Zadzwoń do nas

Dziś jest sobota 27 lipca 2024 imieniny: Julia, Natalia, Aureliusz

Marcin Zimerman: Wróciłeś z tarczą z hiszpańskiego Plaza de Toros La Cubierta. Jak smakuje zwycięstwo nad lokalnym pupilem na jego terenie?

Grzegorz Proksa: Wspaniale! Bez dwóch zdań już dawno walka nie dała mi tyle radości. Już nie chodzi o zwycięstwo, ale o radość jaką czułem w ringu z możliwości walki przed taką publiką, prawie main event, późna godzina, cała otoczka, team, który czuł napięcie, czułem się fantastycznie jakbym był tworzony do tego od samego początku treningów. Między rundami cieszyłem się, że jestem właśnie tam i o to chodzi w moim boksie.

Marcin Zimerman: To była twoja pierwsza walka z tak znanym w europie zawodnikiem od czasu potyczki z Conwayem. rozumiem ze planem na przyszłość jest rywalizacja z jeszcze lepszymi zawodnikami?

Grzegorz Proksa: Już dawno jest, ale nie było możliwości. Przypomnę chociażby to, że mój agent wygrywał przetargi, ale rywale nie stawali do pojedynku i byliśmy zmuszeni do tych „szóstek” żeby pozostać aktywnym i spora zasługa Krzysztofa w tym bo dzięki temu pozostawałem w aktywności treningowej jak i startowej. Na poziomie którym się znajduje nie można być już spokojnym o wynik walk, potrzebny jest ciężki trening i mega mobilizacja.

Marcin Zimerman: Jesteś wysoko w EBU, ale w nowym rankingu niespodziewanie przeskoczył cie Andy Lee. Czy to nie pokrzyżuje trochę planów na Twoja najbliższą przyszłość? Nie boisz się, ze to Lee dostanie szanse walczyć o pas?

Grzegorz Proksa: To jest dla mnie chore, ale nie zawracam sobie tym głowy w ogóle. Jestem informowany na bieżąco co się dzieje i wiem, że Krzysztof dba o to, żeby nas po raz kolejny nie wykiwano. Nie mam ochoty już na walki dla podtrzymania formy, chce pójść za ciosem. Tego brakło po walce z Conwayem. Teraz wierzę, że karta się odwróciła i szczęście mnie nie opuści. Poczekajmy spokojnie na przyszły ranking bo pozostałem aktywny, zanotowałem zwycięstwo z wyżej notowanym zawodnikiem

Marcin Zimerman: Przed walką z Navascuesem uczestniczyłeś w zgrupowaniu w Magdeburgu, gdzie odbyłeś wiele sparingowych rund z mistrzem świata Stieglitzem. Możesz nam powiedzieć jak wyglądały te sparingi i co z nich wyniosłeś?

Grzegorz Proksa: nie lubię się do końca wypowiadać na temat sparingów, każdy podchodzi do nich na swój sposób. Ja się świetnie bawiłem, sparowałem z odwrotnej dla mnie pozycji na pewno czegoś się nauczyłem. Z pewnością nie mogłem mieć żadnych kompleksów co do moich sparingów. Utwierdziły mnie tylko w tym, że jestem gotowy na takich zawodników jak on i nie mam prawa czuć się w jakiś sposób zakompleksiony w własnych umiejętnościach przed potyczką z potencjalnie lepszymi zawodnikami. W każdej chwili jestem gotowy na nich. I odbiorę im wszystko.

Marcin Zimerman: Nie martwiłeś się ze sparingi z odwrotnej pozycji mogą źle wpłynąć na Twoja formę i negatywnie odbić się na postawie w walce z Hiszpanem

Grzegorz Proksa: Nie wiedziałem jeszcze, że będę z nim walczył. Dowiedziałem się dopiero pod koniec drugiego tygodnia sparingów bo decyzji jeszcze nie podjęliśmy. Sparingi przebiegały dla mnie bardzo pomyślnie, dodatkowo sam trenowałem między nimi z nadzieją, że pojedziemy do Hiszpanii. Obojętne jest dla mnie w jakiej pozycji walczę, choć naturalnie lepiej dla mnie z mańkuta bo tutaj ruchy są automatyczne, natomiast z prawego muszę trochę więcej czasu poświęcić na myślenie. Koniec końców wróciłem lekko zajechany co od razu dostrzegł trener i przygotował specjalny plan dzięki któremu złapałem świeżość i szybkość po raz kolejny we współpracy z Fiodorem idealnie na dzień walki. Byłem lekko zaniepokojony, ale po raz kolejny instynkt wielkiego fachowca pokazał trener i nie będę ukrywał, że duża w tym jego zasługa mimo tylko półtora tygodnia razem przepracowanego razem.

Marcin Zimerman: Biłeś już w USA, ale większość walk stoczyłeś jednak na kontynencie. Czy w przyszłości chcesz skupić się na rynku europejskim, czy może szukać szans za oceanem?

Grzegorz Proksa: Każdy stara się robić to co lubi. Ja boks kocham, ale póki co jest on i moją profesją bo największe dochody otrzymuje właśnie z niego. Jestem także zawodowcem i nie ma dla mnie znaczenia czy będę walczył w Węgierskiej Górce, czy w Las Vegas. Moim celem jest zwyciężać i dążyć do mojej doskonałości. Po tej walce zbieram zaproszenia, odbieram miłe telefony, ale powtarzam mój cel na ten rok to EBU. Koncentruje się tylko na tym i nie zawracam sobie głowy niczym innym. Chyba że zadzwoni Sylwester z prezentem, ze zaprasza do tańca w Hamburgu czy innym miejscem to oczywiste jest, że chętnie z takiego zaproszenia się skorzysta, ale aż takim optymistą to nie jestem.

Marcin Zimerman: Wielokrotnie podkreślałeś w wywiadach ze jednym z Twoich idoli byl Chris Eubank, ale po ostatniej Twojej walce wielu kibiców porównywało cie nawet do Roya Jonesa. Wydaje się ze w końcu zostałeś doceniony w kraju, a i Hiszpanie zgotowali ci owacje po walce...

Grzegorz Proksa: Może idoli to za duże słowo, ale prawdą jest, że jako dziecko kochałem oglądać jego walki. Godzinami z Bratem hartowaliśmy kasety vhs z występami Eubanka, Benna, Pipera, McClellana, Watsona. To fantastyczne pojedynki. Całe życie marzyłem, żeby móc uczestniczyć w czymś takim i ciągle mam marzenie, że moje występy będą elektryzowały kibiców, będą budziły wszystkie możliwe uczucia. Zachęcam wszystkich do oglądnięcia sobie tych bokserskich wariatów. Nie chciałbym jednak być porównywany do zarówno Eubanka jak tym bardziej Roya. Mój styl jest moim stylem, w którym czuje się bardzo komfortowo i pewnie zarazem. Nie naśladuje nikogo to coś jest we mnie i z tego czerpie przyjemność. Gdybym był kibicem chciałbym oglądać właśnie takie pojedynki w których jest dramaturgia, każda sekunda przynosi coś niezwykłego, nieoczekiwanego i takie coś chciałbym dawać swoimi występami. Póki co dzięki pracy z trenerem Łapinem dostrzegam jak wiele możliwości mogę wnieść do swojego stylu i jak wiele czasu jeszcze potrzebuje do tego aby uzyskać maximum swoich możliwości. Co cieszy daleka i długa droga przede mną.

Marcin Zimerman: Dziękujemy za rozmowę i życzymy kolejnych sukcesów na ringu i poza nim. czy chciałbyś coś przekazać czytelnikom naszego portalu?

Grzegorz Proksa: Chciałbym podziękować za multum pozytywnych komentarzy pod moim adresem z okazji ostatniego zwycięstwa. To bardzo miłe każdy chciałby być chwalony za to co robi. Mnie przyszło czekać parę lat na pozytywne odebranie mojej walki. Dziękuje również wszystkim tym którzy wysłali smsy z gratulacjami. Przede wszystkim chciałbym prosić o większy szacunek do pracy mojego trenera, dzięki któremu ciągle czynię postępy. Dziś nie wyobrażam sobie pracować z innym szkoleniowcem. To wspaniałe uczucie dla mnie mieć kogoś o tak ogromnej wiedzy w swoim narożniku. Czuje, że zgraliśmy się idealnie, a owoce pracy widać już dziś gołym okiem. Minie jeszcze trochę czasu, a wszyscy będziemy się cieszyć. Proszę przekazać moje pozdrowienia wszystkim kibicom boksu, życząc im ekscytujących pojedynków!

Marcin Zimerman: Dzięki za wywiad, powodzenia w dalszej karierze!

Grzegorz Proksa: Dzięki.


Facebook